wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 3



 Mieszkanie Liz i Nancy, Londyn, UK


 - Nancy! Jeśli zaraz nie zejdziesz to nic Ci nie zostawię! - ona kiedyś mnie wykończy. Jeszcze 15 minut temu stała obok mnie i co sekundę pytała się kiedy jedzenie będzie gotowe a teraz siedzi u siebie w pokoju i nie przychodzi kiedy ją wołam. Czasami Nancy zachowuje się jak dziecko. Jak czegoś nie dostanie to się obraża. Tak jest i w tym przypadku. Kazałam jej wyjść z kuchni kiedy próbowała podjadać sos a teraz się obraziła.
Wstałam z jednego z krzeseł stojących przy stole w salonie i ruszyłam do pokoju mojej najlepszej przyjaciółki. Bez zbędnego pukania weszłam do jej pokoju. Siedziała na swoim łóżku z założonymi rękami na piersiach i naburmuszoną miną.
Usiadłam obok niej i się na nią spojrzałam.
- Przyjdziesz zjeść czy będziesz tu siedzieć obrażona? - spytałam.
- Dopóki mnie nie przeprosisz to nigdzie nie pójdę. - za co mam ją przepraszać? Za to, że nie pozwoliłam jej spróbować sosu i kazałam wyjść? To przecież nic takiego. Zawsze tak to się kończy. Zawsze kiedy gotuje to po jakimś czasie każę jej wyjść.
- Przepraszam. Dobra? Teraz chodź bo już za pewnie jest zimnie. - nie patrząc czy idzie za mną zeszłam do salonu. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Po chwili dołączyła do mnie Nancy. Zjadłyśmy w ciszy. Widziałam po jej twarzy, że chcę coś mi powiedzieć, ale najwyraźniej nie wiedziała jak.
- Co się stało? - spytałam.
- Nic się nie stało. Ja tylko... Ja... Nie wiem jak to powiedzieć.
- To może zacznij od początku.
- No dobra. - wzięła głęboki wdech i zaczęła - Pamiętasz Jamesa?
Pokiwałam głową na tak. James to nasz kumpel jeszcze ze szkoły. Nancy od zawsze się w nim kochała, ale on jakoś nie zwracał na nią uwagi. Najwyraźniej aż do teraz.
- Spotkałam go wczoraj. Zaczęliśmy gadać no i tak wyszło, że zaprosiłam go do nas dzisiaj. - uśmiechnęła się do mnie przepraszająco.
- Mam wyjść tak?
- Jakbyś mogła. - patrzyłam na nią przez kilka chwil.
- Masz szczęście. Wychodzę o 18.
- Nawet nie wiesz jaka jestem ci wdzięczna! - Nancy podeszła do mnie i wręcz się na mnie rzuciła.  - A tak w ogóle to z kim się umówiłaś?
- Z nowymi znajomymi. - odpowiedziałam. Wstałam i zaczęłam zbierać brudne naczynia ze stołu.
- Możesz jaśniej? - nie da za wygraną.
- Ale obiecaj, że jak ci powiem to nie bedziesz krzyczeć. Ok?
- No dobra, dobra.
- Idę do One Direction. - powiedziałam spokojnie. Patrzyłam uważnie na Nancy. Na początku jakby nie dochodziło do niej co przed chwilą powiedziałam, ale po chwili zaczęła obsypywać mnie pytaniami. Najpierw mi nie wierzyła, ale później zrozumiała, że mówię prawdę.
- Skąd ty ich znasz? - ciągle nie dowierzała. Nie wiem o co jej chodzi. To są normalni ludzie, a ona zachowuje się jakby któryś z nich był conajmniej bogiem.
- Ed mnie z nimi poznał wczoraj. Przyszli z nim do nas. - Nancy otworzyła szeroko usta i spojrzała na kanapę, ktora stała u nas w stalonie.
- Oni tu siedzieli? - spytała dotykając kanapy. Ona chyba zwariowała.
- Tak. Nancy możesz się ogarnąć i nie zachwywać się jak reszta tych chorych psychicznie fanek. - chyba mnie posłuchała, bo usiadła spowrotem na krześle.
- Poznasz mnie z nimi?
- Jak będzie okazja to tak. Tylko nie możesz się zachwywać tak jak dzisiaj przy nich. - powiedziałam.
- No wiem.
Poszłam do kuchni i włożyłam brudne naczynia do zmywarki. Spojrzałam przelotnie na zegarek. 17 30. Co?! 17 30?! Spóźnie się, na pewno się spóźnie. Poszłam szybko do swojego pokoju, przebrałam się, umalowałam i byłam gotowa do wyjścia.
- Nancy wychodzę! Baw się dobrze! - krzyknęłam wychodząc z mieszkania. Zbiegłam szybko po schodkach i już po chwili byłam przy swoim samochodzie. Odpaliłam silnik i pojechałam pod adres, który wcześniej podał mi Louis. Dojechałam tam w jakieś 15 minut. Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na dom chłopaków. Nie powiem jestem w małym szoku. Ich dom jest wielki. Wręcz ogromny.
Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i czekałam aż ktoś mi otworzy. Długo nie czekałam. Już po kilku chwilach przede mną stał Louis.
- Witam piękną panią. - przywitał mnie. - zapraszam w me skromne progi. - uchylił drzwi i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Weszłam nie pewnie. Stanęłam w progu i nie wiedziałam co mam dalej robić.
- Jak nie chcesz to nie musisz zdejmować butów. - powiedział kiedy zdecydowałam się w końcu wejść dalej.
- Nie, zdejmę. - powiedziałam ściągając czarne buty. Zdjęłam z siebie jeszcze kurtkę i ruszyłam za Louisem do salonu, w którym siedział tylko Liam.
- Gdzie reszta? - spytałam siadając obok niego na kanapie.
- Harry w kuchni coś gotuje, Niall jest razem z nim i za pewnie próbuje coś podwędzić a Zayn u siebie. Pokłócił się z Perrie. - powiedział  w skrócie Liam patrząc w ekran telewizora.
- Perrie to jego dziewczyna, tak?
- Niestety. - mruknął Louis siadając obok mnie.
- Nie lubicie jej? - spytałam nie wiedząc, że wywołam tym burzę.
- My jej nienawidzimy! Jest skończoną idiotką żerującą na kasie Zayna, ale on w ogóle tego nie widzi. - nie spodziewałam się, że Liam może być aż tak złowrogo nastawiony do jakiejkolwiek osoby.
- I teraz siedzi wkurzony u siebie. Wiecie o co się pokłócili?
- O ciebie. - co? Co ty powiedziałeś Louis?
- Jak to o mnie?
- Chciała się dzisiaj z nim spotkać, ale jej odmówił, bo chciał spędzić ten wieczór z nami i z tobą. Powiedział jej, że będziesz a ona zaczęła gadkę o tym, że chcesz zabrać jej Zayna i, że nie pozwala mu się z tobą spotykać. On na to, że nie będzie mówić mu z kim ma się spotykać a z kim nie i się rozłączył. - wow. Nie sądziłam, że ktoś może się przeze mnie kłócić. Trochę mi głupio.
- Który to jego pokój? - chcę chociaż trochę naprawić sytuacje. Jeśli dwie osoby mają być smutne, to lepiej, żeby pomóc choć jednej.
- Po schodach na górę i pierwsze drzwi po prawej. - odpowiedział Liam, uśmiechnął się do mnie i odwrócił wzrok znowu na telewizor.
Tak jak powiedział weszłam po schodkach na górę i zapukałam do drzwi.
- Liam idź sobie, a jak Liz przyjdzie to powiedz jej, że się źle czuje. - usłyszałam za drzwi.
- To nie Liam. - powiedziałam. Usłyszałam jak podłoga skrzypie w kilku miejscach i po chwili drzwi się otworzyły. Zobaczyłam w nich Zayna ubranego u szare dresy i czarną koszulkę.
- Możemy pogadać? - spytałam. Zayn nic nie mówiąc przepuścił mnie w drzwiach. Zamknął za mną drzwi i pokazał, żebym usiadła na łóżku. Zrobiłam to a on usiadł tuż obok mnie.
- Chłopaki powiedzieli mi co się stało. Nie chcę, żebyś się przeze mnie kłócił ze swoją dziewczyną. Głupio mi teraz. Jeśli bym mogła to może bym z nią porozmawiała i powiedziała jej, że nic nas nie łączy i...
- Liz! To nie twoja wina. Perrie już od dawna się tak zachowuje. Ja po prostu nie lubię kiedy ktoś mówi mi co mam robić. Zdenerwowała mnie, więc zacząłem się z nią kłócić. Zresztą ostatnio ciągle się z nią kłócę, więc to nic nowego. - powiedział. Cieszyło mnie to, że niczym nie zawiniłam, ale z drugiej strony żal było mi Zayna, widać, że jest smutny.
- Może z nią o tym pogadaj. Powiedz co leży ci na sercu, jeśli cię kocha to powinna się zmienić.
- Tylko, że ja nie jestem już pewny tego czy ona naprawdę mnie kocha. Zresztą ja też nie jestem już tego pewny. Kiedy ją widzę to nie ma tego czegoś.  - powiedział patrząc na ich wspólne zdjęcie stojące na komodzie. - Już od jakiegoś czasu zastanawiam się czy z nią nie zerwać. Tylko nie wiem jak to zrobić. Ona jest bardzo żywiołowa i może to wszystko, źle się skończyć.
- Spotkaj się z nią i po prostu jej powiedz, że już nie czujesz tego co na początku. Nie kombinuj, bo będzie jeszcze gorzej.
- Myślisz? - pokiwałam głową na tak. - Masz rację. Zadzwonię do niej zaraz i powiem, że chcę się z nią spotkać jutro. - powiedział wyciągając telefon.
- Dobra to ja idę na dół. Ciebie też chcę tam zaraz widzieć.
- Jasne. Będę za 5 minut. - powiedział z uśmiechem. Wstałam z łóżka i zaczęłam iść w stronę drzwi. - Liz?
Spojrzałam na niego pytająco.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z jego sypialni. Zeszłam na dół po schodkach i usiadłam na kanapie. W salonie był tylko Liam.
- Gdzie Louis?
- Harry'emu nie wyszło ciasto, więc pojechał z Lou do pobliskiej cukierni. - powiedział śmiejąc się. - Harry był mega wkurzony, bo chciał ci pokazać jak świetnie gotuje.
- Serio? To miłe, ale nie musiał od razu jechać po kolejne ciasto.
- To Harry. Zawsze chcę zaimponować za wszelką cenę.

***********************************

Wróciłam! Nie mogłam patrzeć jak kolejny mój blog się marnuje, więc się spięłam i napisałam trójkę. Bardzo was proszę o komentarze bo one naprawdę wiele dla mnie znaczą. - Ola :)

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 2



 Kawa. Napój sporządzany z palonych, a następnie zmielonych lub poddanych instantyzacji ziaren kawowca, zwykle podawana na gorąco. Pochodzi z Etiopii, w Europie pojawiła się około XVI wieku. Jedna z najpopularniejszych używek na świecie i główne źródło kofeiny. Działa pobudzająco i orzeźwiająco oraz przyspiesza przemianę materii. Zawiera przeciwutleniacze, które zapobiegają powstawaniu wolnych rodników. Spożywana w dużych ilościach może jednak być szkodliwa dla zdrowia. Rocznie produkuje się około 6,7 miliona ton kawy.
Tak, kawa. Nie mam pojęcia co bym bez niej zrobiła. Co bym zrobiła po nie przespanej nocy? Bez kawy poszłabym spać, ale na moje szczęście kawa istnieje i dzięki niej po nie przespanej nocy mogę być na pełnych obrotach przez cały dzień. Jestem maniakiem kofeinowym odkąd zaczęłam pracować w Syco Music. Czyli, już prawie 3 lata. Ja nie widzę w tym nic złego, ale inni tak. Uważają, że pije jej za dużo. Zazywczaj są to 4 do 5 kubków kawy. A tyle akurat mogę pić. Jednak zdażają się takie dni, że wypijam po 7 czy 8. Niestety, ale mając taką pracę jak ja kawa jest nie zbedna do przeżycia. Bardzo często budzę się w nocy i mam nagły przypływ weny. Od razu żucam się na moją gitarę i siedzę tak do rana. To nie pasuje mojej przyjaciółce Nancy, która ze mną mieszka. Nie może przeze mnie czasami spać. No, ale cóż. Ja na to nic nie poradzę. Nancy wiedziała w co się pakuje mieszkając ze mną.

 Tak jak każdego dnia napęłniłam swój ulubiony kubek czarną cieczą. Usiadłam na blacie i delektowałam się smakiem mojego ulubionego napoju. Czy już kiedyś wspominałam, że kocham kawę? Jeśli nie to teraz to mówię. Kocham kawę! Mogłabym to wykrzyczeć przez balkon.

[Ding-Dong]

Czy ktoś poskradał zmysły? Jest 9 rano! Do tego ktoś przerywa mi picie kawy.
Zeskoczyłam z blatu i ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyłam je i ujżałam Zayna. Zdziwił mnie jego widok. On kiedy mnie zobaczył  z uśmiechem przeleciał po mnie wzrokiem. To tak. Mogłam ubrać się w coś innego, a nie w starą koszulkę mojego brata i mega krótkie spodenki.
- Cześć, zostawiłem u ciebie wczoraj papierosy.
- Serio? Nie zauważyłam ich. - gestem ręki zaprosiłam go do środka. Wszedł i od razu skierował się do salonu. - Napijesz się czegoś?
- Bardzo chętnie, ale za pół godziny mamy z chłopakami być w studio.  - powiedział biorąc do ręki swoje papierosy.
- Jasne, rozumiem.
- Będę już szedł. Zabiją mnie jak się znowu spóźnie. - powiedział Zayn kierując się w stronę drzwi. -  a i zapraszamy cię do siebie dzisiaj.
- Jak będę miała czas to wpadnę.
- Okej. Dobra lecę.
- Do zobaczenia.
- A tak w ogóle to ładna piżamka. - powiedział mrugając do mnie okiem i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Dobrze, że on tego nie widzi. Jeszcze chwilę tak stałam aż w końcu postanowiłam się przyszykować do pracy.



Syco Music Records, Londyn, UK


Większość ludzi nie lubi siedzieć samotnie. Lubią towarzystwo innych, lubią się śmiać, rozmawiać, spędzać miło czas z innymi. Lubią czuć się potrzebni, warci czegoś. Nie mówię, że ja tego nie lubię. Uwielbiam spędzać czas z moimi przyjaciółmi. Ale mam takie momenty w których chcę posiedzieć sama ze sobą. Tylko ja i moje myśli.
Właśnie teraz miałam taki moment. Siedziałam na kanapie w studio nagraniowym. Chociaż skończyłam na dziś już swoją pracę to postanowiłam skorzystać z okazji, że dzisiaj już nikt nie będzie korzystał z tego studia i postanowiłam tu zostać. W domu nie miałabym takiego spokoju. Nancy już wróciła i od razu zasypałaby mnie różnymi mało istotnymi informacjami. To nie jest tak, że się nie cieszę, że wróciła, cieszę się i to bardzo, ale potrzebuje chwili dla siebie.  Nancy już taka jest. Od zawsze to ona była gadułą a ja byłam spokojna. Nie jestem cichą myszką, co to to nie, ale nie jestem aż tak bardzo towarzystka i rozgadana jak ona. Ale wydaje mi się, że to dobrze. Dopełniamy się jak jing i jang. W domu jest to samo. Ja gotuje, ona sprząta. Ja pilnuje, żeby nie zabrakło nam niczego do słuchania, a ona żebyśmy miały co czytać. Żyjemy w idealnej symbiozie.
Jednak wracając do samotności. Uwielbiam siedzieć z gitarą w ręku i śpiewać piosenki, których nigdy w życiu nie sprzedałabym żadnemu artyście. To są bardzo osobiste teksty. Wyrażają moje emocje i odczucia. Są jak mój pamiętnik, tylko moje.
Właśnie teraz siedzę z gitarą i śpiewam. Nic innego się nie liczy. Czuje się wtedy wolna, mogę być sobą.

Been thinking 'bout the little thing you said,
Doesn't sink in, and you fought above my head
'Cause I'm scared, I can't lie
I don't feel the same inside
I can't decide if I have the heart to confess*

Nie wiedziałam co mam dalej napisać. Miałam wielką pustke w głowie. Nie miałam pojęcia co dalej. Wstałam i zaczęłam chodzić po pomieszczeniu w tą i spowrotem. Nie wiem ile to trwało, kompletnie nie kontaktowałam.
- Liz? Wszystko okej? - słysząc jakiś głos zatrzymałam się i spojrzałam w kierunku drzwi. Stali tam chłopcy z One Direction.
- Co wy tu robicie? - spytałam nie odpowidając na wcześniejsze pytanie.
- Na grafiku było napisane, że nikogo tu teraz nie będzie, więc pomyśleliśmy, że tu przyjdziemy posiedzieć bo i tak nie mamy teraz co robić. - powiedział Liam. Zauważyłam, że on jest z nich wszystkich najbardziej ogarnięty.
- A ty co tu robisz? - spytał się Harry.
- Siedzę. - wiem, bardzo wyczerpująca odpowiedź.
- To już zdążyliśmy zauważyć. Chociaż właściwie to nie widzieliśmy jak siedzisz. Widzieliśmy jak łazisz w kółko. - odgryzł się Harry, po czym zaczął się śmiać.
- Ha. Ha. Jakiś ty śmieszny Styles. - powiedziałam siadając na kanapie chowając do torby teksty piosenek. Nie chcę ryzykować, że je zobaczą i jeszcze zaczną czytać.
- No wiem. Na ciebie też działa mój urok. - uśmiechnął się cwaniacko i mrugnął do mnie okiem.
- Masz w sobie tyle uroku co zdechła dżdżownica.** - po moich słowach przestał się uśmiechać, a reszta chłopaków padła ze śmiechu.
- To było dobre. - powiedział podchodząc do mnie Zayn. Przybił mi piątke i usiadł obok mnie.
- Ej Zayn po czyjej ty jesteś stronie?! - krzyknął Harry.
- Po każdej tylko nie po twojej. - odpowiedział patrząc na moją ręke. Uśmiechnął się lekko i chwycił moją dłoń. - A więc tutaj masz te tatuaże.
Po chwili wokół nas zebrali się chłopcy. Każdy patrzył na moje tatuaże tak jakby nigdy żadnego nie widział.
- Zrobiłaś je zobię tak od tak, czy coś oznaczają? - spytał Zayn.
- Ten - wskazałam na swój lewy nadgarstek na którym jest napisane " Lepiej zaliczać się do niektórych, niż do wszystkich" - zrobiłam go spobie zaraz po skończeniu 18 lat. Jak miałam 10 lat to nie byłam akceptowana przez swoich rówieśników. Różniłam się od nich przez to wszyscy mi dokuczali. Wtedy mój tata powiedział mi właśnie te słowa " Lepiej zaliczać się do niektórych, niż do wszystkich". Zrozumiałam, że nie mogę się podporządkować pod innych, muszę być sobą. - sama się sobie dziwiłam, że zwierzam się im z takich rzeczy, ale w jakiś dziwny nie wyjaśniony dla mnie sposób ufałam im. - A ten na palcu. - pokazałam na jeden z palców na mojej lewej ręce z napisem "Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę" - zrobiłam go stosunkowo nie dawno. Jakiś rok temu, ale nie chcę za bardzo mówić dlaczego go zrobiłam.
- Jasne, a masz jeszcze jakieś? - spytał po raz kolejny Zayn. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Jego niedoczekanie. Nigdy mu nie powiem.
- Mam, ale ci nie pokaże. - powiedziałam wstając i zbierając resztę swoich rzeczy.
- Dlaczego? - spytał.
- Bo musiałabym się rozebrać. - uśmiechnęłam się do niego i puściłam do niego oczko. Słysząc moje słowa zrobił duże oczy i się we mnie wpatrywał tasując mnie wzrokiem. - Muszę już iść. Do zobaczenia.
- Ej zaczekaj! - usłyszałam Louisa.
- Co?
- Wpadniesz do nas dzisiaj? - spojrzałam na wszystkich, każdy machał głową na tak, żebym przyszła. Tylko Zayn wpatrywał się we mnie ciągle, ale również pokiwał głową.
- O której mam być? -
- O 18. - opowiedział Louis. - Podaj mi swój numer to wyśle ci adres.
Podeszłam do niego i wzięłam od niego jego telefon. Wpisałam numer i go zapisałam.
- To do 18. - pożegnałam się z nimi i wyszłam.


*********************************************************************************

Jest drugi! Mam do was małą prośbę, jeśli wchodzicie i czytacie to komentujcie. To wiele dla mnie znaczy. - Ola ;)



czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 1


Mieszkanie Elizabeth, Londyn, UK


 Wzięłam głęboki wdech, żeby wyrównać oddech. Przed chwilą wróciłam z godzinnego biegania. Uwielbiam biegać. Czuje się wtedy wolna. Nikt mnie nie zatrzymuje, nikt o nic mnie nie prosi. Mogę wtedy oczyścić umysł, odstresować się.
Była dopiero ósma rano, więc na spokojnie wzięłam prysznic, umyłam włosy i się ubrałam. Moja praca jest bardzo elastyczna, więc nie musiałam wstawać o 7 rano i lecieć na ósmą do pracy. Dzisiaj zrobiłam wyjątek, bo potrzebowałam się odstresować, a bieganie zawsze mi pomagało. Było taką odskocznią. O każdej porze dnia i nocy mogłam wyjść i po prostu pobiegać.
Za pewnie zastanawiacie się co robię. Otóż jestem producentem muzycznym, kompozytorką i tekściarką. W pracy nazywają mnie "złotym dzieckiem muzycznego show biznesu". Dlaczego? Ponieważ nie mając żadnego doświadczenia muzycznego, bez studiów podbiłam rynek swoimi piosenkami. A najlepsze jest to, że jestem sama dla siebie szefem. Nikt nie może mi kazać napisać piosenki, jeśli nie wyrażam na to zgody.
Chce tworzyć muzykę i pomagać w szczególności młodym artystą, pomóc im wybić się na wyżyny swoich możliwości i odnieść sukces.
 Kocham tą pracę. Pomyśleć, że gdyby nie mój przyjaciel nie byłoby mnie tu gdzie jestem. Gdyby nie Ed byłabym nikim. Poznaliśmy się kompletnie przez przypadek 3 lata temu. On dopiero wybijał się w muzycznym show biznesie a ja nie miałam pojęcia co chcę robić w życiu.

Retrospekcja - 3 lata temu

Szłam przez park podśpiewując cicho piosenkę, którą nie dawno napisałam. Wzrokiem szukałam mojego psa. Po nie długiej chwili zauważyłam ją biegającą z innymi psami. Byłam tym tak zaanonsowana, że nie zauważyłam, że na kogoś wpadłam. Byłam bliska upadku, ale osoba na którą wpadłam uratowała mnie od zetknięcia się z zimnym betonem.
- Przepraszam! Nie zauważyłam cię. - od razu zaczęłam przepraszać nie wysokiego rudego chłopaka. 
- Nic się nie stało. - powiedział i się do mnie uśmiechnął. 
- Na pewno? Wszystko jest okej? - chłopak zaczął się śmiać a ja się trochę speszyłam. Nie lubiłam takich sytuacji. 
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie masz się o co martwić. - zapewnił mnie. - Ale jeśli chcesz się zrehabilitować to chodź ze mną na kawę. 
- Jasne, tylko zgarnę mojego psa. - powiedziałam do niego. Chłopak skinął głową a ja poszłam szybko po Alaskę. Zapięłam jej smycz i wróciłam do chłopaka.
- Tak w ogóle to jestem Elizabeth, ale Liz - przedstawiłam się podając mu rękę. Chłopak się zaśmiał.
- Edward, ale Ed. -  również się zaśmiałam, przeszliśmy się do najbliższej kawiarni i usiedliśmy przy jednym ze stolików. Zamówiliśmy sobie po kawie i zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że Ed jest muzykiem i jest właśnie w połowie nagrywania swojego pierwszego albumu.
- Mogę wiedzieć co nuciłaś zanim na mnie wpadłaś? - spytał.
- Piosenkę. - odpowiedziałam. Ed zaczął się śmiać.
- Wiem, że piosenkę, ale kogo ona jest.
- Moja. - Ed się mocno zdziwił.
- Piszesz piosenki?
- Tak i robię do tego muzykę. 
- Mogłabyś mi to jeszcze raz zanucić? - spytał.
- Mogę pokazać ci tekst, bo nie chcę teraz śpiewać. - powiedziałam pokazując ręką zebranych dookoła nas ludzi,  przytaknął a ja wyjęłam telefon z torby i w notatkach znalazłam tekst piosenki. Podałam mu go a on zaczął czytać. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Ed po chwili zaczął nucić tekst.
- To jest świetne. - pochwalił mnie. Uśmiechnęłam się.
- Dzięki.
- Masz więcej piosenek?
- Mnóstwo. Chyba ze sto. 
- Nie myślałaś o tym, żeby zająć się tym zawodowo?

Od tamtej chwili moje życie wywróciło się o 180 stopni.  Ed poznał mnie z ludźmi z wytwórni i już tam zostałam. Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się Ed'owi za to co dla mnie zrobił.
Teraz pracuje w Syco Music z wieloma artystami z całego świata. Czasami wydaje mi się, że to wszystko to sen i zaraz się obudzę, ale na szczęście tak nie jest.

 W pracy miałam być o 11, więc miałam jeszcze 1,5 godziny. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Uwielbiam gotować, ale nie miałam na to teraz ochoty. Wyjęłam z lodówki zwykły jogurt a z szafki pudełko musli. Wlałam do miski jogurt i posypałam go płatkami. Wzięłam jedzenie i usiadłam w salonie na kanapie. Włączyłam telewizor i zostawiłam na porannych wiadomościach. Nawet nie wiem kiedy minęło pół godziny. Postanowiłam już się powoli zbierać. Co prawda miałam jeszcze godzinę, a do wytwórni samochodem jadę pół godziny, ale pójdę jeszcze do Starbucksa po moją ulubioną kawę.
Założyłam buty i kurtkę, wzięłam torbę i byłam gotowa do wyjścia. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam po schodkach na dół. Doszłam do swojego samochodu, wsiadłam do niego i odpaliłam silnik.
Droga nie zajęła mi wiele czasu. Szybko zamówiłam sobie kawę i ruszyłam w stronę wytwórni. Włączyłam radio i już po chwili mogłam wsłuchiwać się w głos Florence Welch.
Po 15 minutach dotarłam do siedziby Syco Music. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam do drzwi wejściowych. Przywitałam się z ochroniarzem i wsiadłam do windy. Nacisnęłam guzik z numerem 4 i wjechałam na górę. Przeszłam kawałek i stanęłam przed drzwiami do studia B. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Okazało się, że nikogo z mojej ekipy jeszcze nie ma. Usiadłam wygodnie na kanapie, wyjęłam laptopa i zabrałam się do pracy.
Na resztę nie musiałam długo czekać. 10 minut później siedzieliśmy na kanapie gadając o płycie naszej podopiecznej. W skład mojej ekipy wchodzili: John Smith, kompozytor, Martin York, kompozytor i Chris Henderson, producent. Byłam jedyną dziewczyną, ale nie przeszkadzało mi to. Odkąd pamiętam lubiłam męskie towarzystwo, co nie znaczy, że nie mam przyjaciółek. Mam, w tym jedną najlepszą. Nancy. Znamy się prawie całe życie. W dzieciństwie mieszkałyśmy obok siebie i chodziłyśmy razem do szkoły.
- No to co chłopaki bierzemy się do pracy? - spytałam kiedy nasza wokalistka była już z nami.



Mieszkanie Elizabeth, Londyn, UK


Do domu wróciłam raptem po paru godzinach. Nagraliśmy kolejną piosenkę na jej debiutancką płytę, ale nie wiedziałam co o niej sądzić. Wszystko było niby okej, ale coś mi nie pasowało.
Siedziałam na kanapie i po raz tysięczny słuchałam piosenki. Nie wiedziałam czy uznać ją za skończoną. Nie podobało mi się kilka dźwięków, ale nie wiem czy ich tak nie zostawić. Postanowiłam zadzwonić do Eda. On zawsze umiał mi pomóc. Chwyciłam telefon i wybrałam numer do chłopaka. Odebrał prawie od razu.
- Hej Ed, potrzebuje twojej pomocy. - powiedziałam od razu.
- Teraz?
- Tak. Nie możesz?
- No właśnie nie za bardzo. Jestem właśnie z chłopakami z 1D. Poczekaj mam pomysł.
- No dajesz.
- Może przyjadę do ciebie z nimi?
- Jak chcesz. Tylko przyjeżdżaj szybko.
- Ok, nie długo będziemy.
Rozłączyłam się i poszłam do kuchni po jakieś przekąski. Całe szczęście znalazłam paczkę chipsów, trochę żelków i wzięłam jeszcze kilka owoców. Ustawiłam wszystko na stoliku w salonie. Ogarnęłam jeszcze szybko salon i stwierdziłam,że jestem gotowa na przyjęcie gości Nie znam ich, ale mam nadzieje, że nie są rozpieszczonymi bachorami, chociaż wnioskując po tym, że Ed się z nimi zadaje to nie mogą być źli.  Dopiero wtedy zauważyłam w co jestem ubrana. Za duże dresy i stara koszulka mojego brata. Ed widywał mnie w gorszym stroju, ale ponieważ nie będzie sam to postanowiłam się przebrać. Szybko założyłam czarne obcisłe rurki i koszulkę w cętki. Nigdy nie lubiłam przesadnie się stroić, ale nie chciałam wyglądać brzydko przy chłopakach. Spojrzałam na swoją twarz. Poprawiłam makijaż i rozczesałam włosy. Nie jest źle. Wróciłam do salonu i czekałam na przybycie chłopaków.
Po 15 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Wow, Ed się w końcu nauczył, że jak się do kogoś przychodzi to się najpierw dzwoni. Brawa dla tego pana. Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Chwilę później stałam objęta przez Eda. Kiedy mnie puścił poznałam resztę. Nie powiem byli przystojniejsi niż na ekranie. Zaprosiłam ich do salonu i pokazałam gdzie mogą usiąść.
- Dobra pokazuj co tam masz. - Ed przeszedł od razu do rzeczy. Za to go lubiłam. Nigdy nie owijał w bawełnę.
- Więc mam już nagraną piosenkę, ale nie jestem do niej jakoś specjalnie przekonana. - powiedziałam skrótowo i puściłam utwór. Przez te kilka minut w mieszkaniu panowała cisza. Było słychać tylko piosenkę.
- To jest świetne. Nie wiem o co ci chodzi. - powiedział Ed kiedy muzyka przestała grać.
- Na pewno? - spytałam jeszcze raz.
- Tak. A wy chłopaki co sądzicie?
- Nic nie zmieniaj. - powiedzieli.
- No dobra, przekonaliście mnie. Sorry, że wam przeszkodziłam.
- Nic się nie stało. I tak siedzieliśmy i oglądaliśmy telewizje. - powiedział Harry.
- Ktoś chce coś do picia? - zebrałam zamówienia od wszystkich i poszłam zrobić. Wszyscy chcieli herbatę. Nie zdziwiło mnie to za bardzo. Jest już jesień i robi się coraz zimniej. Wstawiłam wodę i wyjęłam siedem kubków. Wyjęłam zwykłą herbatę i do każdego kubka powkładałam po jednym opakowaniu. Zalałam je gorącym wrzątkiem i posłodziłam miodem. Dla smaku dodałam jeszcze trochę soku z cytryny i było gotowe.
- Może ktoś mi pomóc? - krzyknęłam do nich. Po chwili obok mnie pojawił się Liam z Louisem. Wspólnymi siłami zanieśliśmy kubki do salonu. Każdy chwycił swój kubek i napił się.
- To jest przepyszne! Co ty tam dodałaś? - spytał się Harry.
- Nic szczególnego. Trochę miodu i cytryny. - odpowiedziałam. Poczułam nagłą chęć zapalenia papierosa.- Muszę was na chwilę przeprosić. Idę zapalić.
- Mogę iść z tobą? - spytał się Zayn.
- Jasne. - wzięłam bluzę i wyszliśmy na taras. Usiedliśmy na krzesłach i odpaliliśmy papierosy. Zaciągnęłam się dymem i go wypuściłam.
- Nie sądziłem, że palisz. - powiedział Zayn. Uśmiechnęłam się na te słowa.
- A ja przeczuwałam, że ty tak.
- Dlaczego?
- Po tatuażach, po twoim stylu i po lekkiej chrypce. - odpowiedziałam.
- A ty masz jakieś? - uśmiechnęłam się na to pytanie.
- Tak. - Zayn się zdziwił. Obskoczył mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Gdzie?
- Gdzieś. - uśmiechnęłam się tajemniczo i zgasiłam niedopałek. Wstałam z krzesła i wróciłam do środka. Usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu i wdałam się w rozmowę z Liam'em i Ed'em.
Po chwili do salonu wrócił Zayn. Spojrzał na mnie i znowu przejechał wzrokiem po moim ciele. Nie chcę dać za wygraną, ale ja na razie nie mam zamiaru mówić mu gdzie mam tatuaże. Przecież nie powiem mu, że mam tatuaż pod piersią! Mam jeszcze na lewym nadgarstku i na palcu, ale tego najwyraźniej nie zauważył.
- Masz mnóstwo płyt. - zagadał Harry siadając obok mnie.
- Tak, zawsze jak wychodzi nowa płyta artysty, którego lubię to od razu idę kupić płytę.
- A czego słuchasz? - spytał.
- Właściwie to wszystkiego. Od jazzu po rocka i metal. Ale najbardziej lubię indie rocka.
- Ooo to tak jak Zayn. - zauważył Harry. Zayn słysząc swoje imię spojrzał na nas wyczekująco. - Wiesz, że Liz też lubi indie rocka?
- Doprawdy? Co za zbieg okoliczności. - uśmiechnął się w moją stronę.
- No widzisz.
- Kogo lubisz najbardziej? - spytał.
- The Kooks. The Black Keys. The Killers i Arctic Monkeys. - odpowiedziałam. - A ty?
- To samo. - uśmiechnął się znowu.
- Masz też bardzo dużo książek. - zauważył Liam.
- Nie są moje, tylko mojej przyjaciółki. - powiedziałam patrząc na półki wypełnione książkami.
- Ale jak to? Ona trzyma u ciebie książki? - nie za bardzo rozumiał o co chodzi Niall.
- Nie! Ona mieszka ze mną, ale w tym momencie jest u rodziny.
- Aaaaa...
Resztę wieczoru spędziliśmy w miłej atmosferze. Pożegnałam się z chłopakami po 21. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie, tym razem u nich.


Bohaterowie



Elizabeth "Liz" Blackburn, ur. 27. 02. 1993 roku (21 lat)





Nancy Foster ur. 15. 12. 1993 roku (21 lat)







Ed Sheeran ur. 17. 02. 1991 roku ( 23 lata)





Zayn Malik ur. 12. 01. 1993 roku (21 lat)





Niall Horan ur. 13. 09. 1993 (21 lat)



Harry Styles ur. 01. 02. 1994 roku ( 20 lat)





Louis Tomlinson ur. 24. 12. 1991 roku ( 23 lata)





Liam Payne ur. 29. 08. 1993 roku (21 lat)