Mieszkanie Liz i Nancy, Londyn, UK
- Nancy! Jeśli zaraz nie zejdziesz to nic Ci nie zostawię! - ona kiedyś mnie wykończy. Jeszcze 15 minut temu stała obok mnie i co sekundę pytała się kiedy jedzenie będzie gotowe a teraz siedzi u siebie w pokoju i nie przychodzi kiedy ją wołam. Czasami Nancy zachowuje się jak dziecko. Jak czegoś nie dostanie to się obraża. Tak jest i w tym przypadku. Kazałam jej wyjść z kuchni kiedy próbowała podjadać sos a teraz się obraziła.
Wstałam z jednego z krzeseł stojących przy stole w salonie i ruszyłam do pokoju mojej najlepszej przyjaciółki. Bez zbędnego pukania weszłam do jej pokoju. Siedziała na swoim łóżku z założonymi rękami na piersiach i naburmuszoną miną.
Usiadłam obok niej i się na nią spojrzałam.
- Przyjdziesz zjeść czy będziesz tu siedzieć obrażona? - spytałam.
- Dopóki mnie nie przeprosisz to nigdzie nie pójdę. - za co mam ją przepraszać? Za to, że nie pozwoliłam jej spróbować sosu i kazałam wyjść? To przecież nic takiego. Zawsze tak to się kończy. Zawsze kiedy gotuje to po jakimś czasie każę jej wyjść.
- Przepraszam. Dobra? Teraz chodź bo już za pewnie jest zimnie. - nie patrząc czy idzie za mną zeszłam do salonu. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Po chwili dołączyła do mnie Nancy. Zjadłyśmy w ciszy. Widziałam po jej twarzy, że chcę coś mi powiedzieć, ale najwyraźniej nie wiedziała jak.
- Co się stało? - spytałam.
- Nic się nie stało. Ja tylko... Ja... Nie wiem jak to powiedzieć.
- To może zacznij od początku.
- No dobra. - wzięła głęboki wdech i zaczęła - Pamiętasz Jamesa?
Pokiwałam głową na tak. James to nasz kumpel jeszcze ze szkoły. Nancy od zawsze się w nim kochała, ale on jakoś nie zwracał na nią uwagi. Najwyraźniej aż do teraz.
- Spotkałam go wczoraj. Zaczęliśmy gadać no i tak wyszło, że zaprosiłam go do nas dzisiaj. - uśmiechnęła się do mnie przepraszająco.
- Mam wyjść tak?
- Jakbyś mogła. - patrzyłam na nią przez kilka chwil.
- Masz szczęście. Wychodzę o 18.
- Nawet nie wiesz jaka jestem ci wdzięczna! - Nancy podeszła do mnie i wręcz się na mnie rzuciła. - A tak w ogóle to z kim się umówiłaś?
- Z nowymi znajomymi. - odpowiedziałam. Wstałam i zaczęłam zbierać brudne naczynia ze stołu.
- Możesz jaśniej? - nie da za wygraną.
- Ale obiecaj, że jak ci powiem to nie bedziesz krzyczeć. Ok?
- No dobra, dobra.
- Idę do One Direction. - powiedziałam spokojnie. Patrzyłam uważnie na Nancy. Na początku jakby nie dochodziło do niej co przed chwilą powiedziałam, ale po chwili zaczęła obsypywać mnie pytaniami. Najpierw mi nie wierzyła, ale później zrozumiała, że mówię prawdę.
- Skąd ty ich znasz? - ciągle nie dowierzała. Nie wiem o co jej chodzi. To są normalni ludzie, a ona zachowuje się jakby któryś z nich był conajmniej bogiem.
- Ed mnie z nimi poznał wczoraj. Przyszli z nim do nas. - Nancy otworzyła szeroko usta i spojrzała na kanapę, ktora stała u nas w stalonie.
- Oni tu siedzieli? - spytała dotykając kanapy. Ona chyba zwariowała.
- Tak. Nancy możesz się ogarnąć i nie zachwywać się jak reszta tych chorych psychicznie fanek. - chyba mnie posłuchała, bo usiadła spowrotem na krześle.
- Poznasz mnie z nimi?
- Jak będzie okazja to tak. Tylko nie możesz się zachwywać tak jak dzisiaj przy nich. - powiedziałam.
- No wiem.
Poszłam do kuchni i włożyłam brudne naczynia do zmywarki. Spojrzałam przelotnie na zegarek. 17 30. Co?! 17 30?! Spóźnie się, na pewno się spóźnie. Poszłam szybko do swojego pokoju, przebrałam się, umalowałam i byłam gotowa do wyjścia.
- Nancy wychodzę! Baw się dobrze! - krzyknęłam wychodząc z mieszkania. Zbiegłam szybko po schodkach i już po chwili byłam przy swoim samochodzie. Odpaliłam silnik i pojechałam pod adres, który wcześniej podał mi Louis. Dojechałam tam w jakieś 15 minut. Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na dom chłopaków. Nie powiem jestem w małym szoku. Ich dom jest wielki. Wręcz ogromny.
Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i czekałam aż ktoś mi otworzy. Długo nie czekałam. Już po kilku chwilach przede mną stał Louis.
- Witam piękną panią. - przywitał mnie. - zapraszam w me skromne progi. - uchylił drzwi i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Weszłam nie pewnie. Stanęłam w progu i nie wiedziałam co mam dalej robić.
- Jak nie chcesz to nie musisz zdejmować butów. - powiedział kiedy zdecydowałam się w końcu wejść dalej.
- Nie, zdejmę. - powiedziałam ściągając czarne buty. Zdjęłam z siebie jeszcze kurtkę i ruszyłam za Louisem do salonu, w którym siedział tylko Liam.
- Gdzie reszta? - spytałam siadając obok niego na kanapie.
- Harry w kuchni coś gotuje, Niall jest razem z nim i za pewnie próbuje coś podwędzić a Zayn u siebie. Pokłócił się z Perrie. - powiedział w skrócie Liam patrząc w ekran telewizora.
- Perrie to jego dziewczyna, tak?
- Niestety. - mruknął Louis siadając obok mnie.
- Nie lubicie jej? - spytałam nie wiedząc, że wywołam tym burzę.
- My jej nienawidzimy! Jest skończoną idiotką żerującą na kasie Zayna, ale on w ogóle tego nie widzi. - nie spodziewałam się, że Liam może być aż tak złowrogo nastawiony do jakiejkolwiek osoby.
- I teraz siedzi wkurzony u siebie. Wiecie o co się pokłócili?
- O ciebie. - co? Co ty powiedziałeś Louis?
- Jak to o mnie?
- Chciała się dzisiaj z nim spotkać, ale jej odmówił, bo chciał spędzić ten wieczór z nami i z tobą. Powiedział jej, że będziesz a ona zaczęła gadkę o tym, że chcesz zabrać jej Zayna i, że nie pozwala mu się z tobą spotykać. On na to, że nie będzie mówić mu z kim ma się spotykać a z kim nie i się rozłączył. - wow. Nie sądziłam, że ktoś może się przeze mnie kłócić. Trochę mi głupio.
- Który to jego pokój? - chcę chociaż trochę naprawić sytuacje. Jeśli dwie osoby mają być smutne, to lepiej, żeby pomóc choć jednej.
- Po schodach na górę i pierwsze drzwi po prawej. - odpowiedział Liam, uśmiechnął się do mnie i odwrócił wzrok znowu na telewizor.
Tak jak powiedział weszłam po schodkach na górę i zapukałam do drzwi.
- Liam idź sobie, a jak Liz przyjdzie to powiedz jej, że się źle czuje. - usłyszałam za drzwi.
- To nie Liam. - powiedziałam. Usłyszałam jak podłoga skrzypie w kilku miejscach i po chwili drzwi się otworzyły. Zobaczyłam w nich Zayna ubranego u szare dresy i czarną koszulkę.
- Możemy pogadać? - spytałam. Zayn nic nie mówiąc przepuścił mnie w drzwiach. Zamknął za mną drzwi i pokazał, żebym usiadła na łóżku. Zrobiłam to a on usiadł tuż obok mnie.
- Chłopaki powiedzieli mi co się stało. Nie chcę, żebyś się przeze mnie kłócił ze swoją dziewczyną. Głupio mi teraz. Jeśli bym mogła to może bym z nią porozmawiała i powiedziała jej, że nic nas nie łączy i...
- Liz! To nie twoja wina. Perrie już od dawna się tak zachowuje. Ja po prostu nie lubię kiedy ktoś mówi mi co mam robić. Zdenerwowała mnie, więc zacząłem się z nią kłócić. Zresztą ostatnio ciągle się z nią kłócę, więc to nic nowego. - powiedział. Cieszyło mnie to, że niczym nie zawiniłam, ale z drugiej strony żal było mi Zayna, widać, że jest smutny.
- Może z nią o tym pogadaj. Powiedz co leży ci na sercu, jeśli cię kocha to powinna się zmienić.
- Tylko, że ja nie jestem już pewny tego czy ona naprawdę mnie kocha. Zresztą ja też nie jestem już tego pewny. Kiedy ją widzę to nie ma tego czegoś. - powiedział patrząc na ich wspólne zdjęcie stojące na komodzie. - Już od jakiegoś czasu zastanawiam się czy z nią nie zerwać. Tylko nie wiem jak to zrobić. Ona jest bardzo żywiołowa i może to wszystko, źle się skończyć.
- Spotkaj się z nią i po prostu jej powiedz, że już nie czujesz tego co na początku. Nie kombinuj, bo będzie jeszcze gorzej.
- Myślisz? - pokiwałam głową na tak. - Masz rację. Zadzwonię do niej zaraz i powiem, że chcę się z nią spotkać jutro. - powiedział wyciągając telefon.
- Dobra to ja idę na dół. Ciebie też chcę tam zaraz widzieć.
- Jasne. Będę za 5 minut. - powiedział z uśmiechem. Wstałam z łóżka i zaczęłam iść w stronę drzwi. - Liz?
Spojrzałam na niego pytająco.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z jego sypialni. Zeszłam na dół po schodkach i usiadłam na kanapie. W salonie był tylko Liam.
- Gdzie Louis?
- Harry'emu nie wyszło ciasto, więc pojechał z Lou do pobliskiej cukierni. - powiedział śmiejąc się. - Harry był mega wkurzony, bo chciał ci pokazać jak świetnie gotuje.
- Serio? To miłe, ale nie musiał od razu jechać po kolejne ciasto.
- To Harry. Zawsze chcę zaimponować za wszelką cenę.
***********************************
Wróciłam! Nie mogłam patrzeć jak kolejny mój blog się marnuje, więc się spięłam i napisałam trójkę. Bardzo was proszę o komentarze bo one naprawdę wiele dla mnie znaczą. - Ola :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz